"Aptekarze odwołując się do wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE domagają się limitowania liczby placówek oraz sztywnych cen na leki refundowane, a także zasady, że właścicielem apteki może być tylko farmaceuta. Gdyby im się udało, my zapłacimy za leki więcej, a oni zahamują rozwój konkurencji, czyli aptek sieciowych" - przeczytane na gazecie.
To się nazywa wolny rynek w wykonaniu europejskim! Jeżeli ktoś znajduje jakieś plusy w tym działaniu to albo jest aptekarzem z papierem, albo jest bardzo bogaty i stać go na każdy lek...
Oczywiście: "Aptekarze twierdzą, że chcą zmian dla dobra pacjentów, bo apteki będą mogły się skupić na zaopatrywaniu społeczeństwa w leki, a nie na wyniszczającej wojnie cenowej." - przecież to jest tak absurdalna argumentacja, że aż śmieszna ;)
Ale prawdą jest: wojna cenowa może być wyniszczająca. Dlatego niech znikną z rynku te apteki, w których ceny stają się zaporowe dla przeciętnego człowieka. Jeżeli są dwie apteki a ja potrzebują jakiegoś leku, to oczywistym jest, że kupię w aptece, która oferuje ten lek taniej!
Ale wszystko wskazuje na to, że w eurokołchozie będę musiał kupić lek za cenę ustaloną w Brukseli. Mało tego, będę musiał kupić w aptece, która będzie spełniała wymogi lokalizacyjne: jedna na 5 tyś mieszkańców!
ehh...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz