"Opolska prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie śmierci dra Dariusz Ratajczaka, byłego historyka Uniwersytetu Opolskiego, uznanego przez sąd za kłamcę oświęcimskiego. Sekcja zwłok wykazała, że umarł z powodu zatrucia alkoholem." - za gazetą...
W 1999, po wydaniu Tematów niebezpiecznych, zbioru esejów historyczno-politycznych, zawierających m.in. omówienie poglądów rewizjonistów Holokaustu, zawieszony, a następnie wydalony z Uniwersytetu Opolskiego z zakazem pracy w zawodzie nauczycielskim na 3 lata, podjął pracę stróża nocnego w jednej z opolskich firm
Ratajczak - w opinii jednego z jego bliskich kolegów - miał kupić wóz po to, by jechać nim do Holandii.
Miał tam pracować jako tłumacz w jednej z firm zajmującej się handlem kwiatami. Mówił, że to praca dobrze płatna, dzięki której wreszcie stanie finansowo na nogi. Wcześniej pracował w Norwegii i Anglii na zmywakach. (całość tutaj)
Niby wszystko zaczęło się dr. Ratajczakowi układać, a tutaj taka niespodzianka. A może z radości wyjazdu się zagalopował ze świętowaniem (?)
Przypadek?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz